Formacja SGO

20140906 Marsz ŚLADAMI GEN. NILA – relacja Rogu (SGO Wrocław)

W nocy z dnia 9/10 na 10/10 odbyła się III edycja ekstremalnego marszobiegu „ŚLADAMI GEN. NILA – OD ZMIERZCHU DO ŚWITU” organizowanego przez JW NIL oraz Wojskowe Stowarzyszenie „Kultura – Turystyka – Obronność”. Trasa marszu wiodła przez miejsca związane z działalnością organizacji KEDYW, kierowanej przez patrona JW NIL gen. Augusta Emila Fieldorfa NILA. Dystans do pokonania mierzył ok. 50km po Beskidzie Wyspowym i Makowskim.

Start z Suchej Polany tradycyjnie został poprzedzony złożeniem kwiatów przez dowódcę JW NIL pod obeliskiem upamiętniających żołnierzy AK, którzy zginęli w walce z okupantem. Równo o 17:56 wraz z zachodem słońca wystartowały 123 osoby, żołnierze, funkcjonariusze służb, cywile oraz dwóch członków oddziału SGO WORT. Od pierwszych metrów uczestników czekało podejście o słusznym nachyleniu. Większość jednak początek pokonywała biegiem. Dopiero po pierwszej godzinie, gdy było już całkiem ciemno można było zauważyć duże odległości dzielące kolejne latarki czołowe.

Na trasie czekało kilka stromych podejść, pierwszym dającym się we znaki był Lubogoszcz 967m n.p.m. w tym miejscu duża ilość błota i przebyte kilkanaście kilometrów spowodowało pierwsze skurcze i problemy. Po jego pokonaniu ulga była chwilowa, kilka kilometrów dalej czekało najbardziej strome podejście na trasie, góra Szczebel 977m n.p.m. Ten etap uczy pokory… ciemności, strome podejście, duże zmęczenie i coraz mniej wody w camelbak-u a kolejny lightstick wyznaczający trasę majaczy kilkanaście metrów wyżej. Następne przewyższenia były już mniejsze i dużo łagodniejsze co nie zmieniało faktu, że do mety jeszcze ponad 20km. Ostatnie kilometry to już łagodne zejście. W takim momencie ból, nierzadko mocny, który towarzyszył na trasie zdaje się słabnąć. Na jego miejsce przychodzi satysfakcja i wypatrywanie mety. A na niej oprócz słów uznania od mijanych komandosów z NIL-a czekał medal gratulacje i wojskowa grochówka ;). Jednak nie wszyscy ze 123 startujących dotarli niej dotarli, 10 osób musiało zrezygnować z powodu urazów i zmęczenia.

Na wyróżnienie zasługuje atmosfera całej imprezy. Praktycznie każdy z zawodników widząc innego siedzącego, zbierającego siły pytał, czy wszystko gra. Niejednokrotnie bez słowa pomagali przy rozciągnięciu mięśnia ściągniętego skurczem. Trasa była dobrze oznaczona. Kilka razy jeździł ATV sprawdzając czy nikt nie utknął z urazem na trasie. Mniej więcej w połowie zorganizowany był również punkt nawadniający. Jednym słowem przyjemność i satysfakcja. Za rok SGO WORT startuje ponownie z apetytem na poprawę czasów.

Autor:

Rogu (SGO Wrocław)