Formacja SGO

20161104 Podsumowanie selekcji do SGO Wrocław „WR/01/2016”

Ciemny wieczór, parking pod dużym centrum handlowym w środku miasta. W świetle ulicznych latarni zbiera się kilku facetów w mundurach, z wypakowanymi plecakami i przytroczonymi karimatami. Kilka słów na przywitanie i wszyscy wsiadają do aut. Jedynie pięciu z nich nie wie czego się spodziewać. Mowa tu o nas, o rekrutach, których czeka 24-godzinna selekcja. Godzina jazdy i jesteśmy na miejscu.

Większość z nas domyśliła się, gdzie się znajdują, jednak nikt nie wiedział, co czeka go tej nocy. Kilka minut na przygotowanie sprzętu i od razu intensywna rozgrzewka. Nie to, że nas nią zajechali, ale kurtki warto było zrzucić.

Pod koniec rozgrzewki poznaliśmy 6-tego rekruta, Heńka – kilkunasto-kilogramowy kamień. Zadanie było proste, miał nam towarzyszyć przez całą dobę. Nasz sposób na jego  transport przedstawia w nieznacznym stopniu poniższa fotka.

2

Każdy z nas otrzymał po light-sticku i od teraz naszymi imionami były kolory. Większość nocy upłynęła na mozolnym marszu pod górę, przerywanym seriami pompek, brzuszków i przysiadów. W pewnym momencie kamień został wymieniony na dwie kłody, tzw. „metrówki”. Dzięki temu wysiłek można było lepiej rozdzielić między cały zespół. Jedną kłodę mogliśmy na szczęście zostawić na pierwszym szczycie, który zdobyliśmy – Radunii.

3

Intensywnie sprawdzano naszą umiejętność logicznego myślenia i koncentracji pod wpływem zmęczenia przy użyciu różnego rodzaju zagadek i łamigłówek. Pojawiły się też pierwsze elementy marszu na orientację po czym czekała nas największa atrakcja tej nocy – zadanie wodne.

4
5

Bez zdradzania szczegółów wystarczy powiedzieć, że było zimno :). Po tej „atrakcji” każdy miał trochę czasu aby dojść do siebie, nie obyło się również bez kolejnych zadań umysłowych. Ostatni długi marsz, najpierw samotnie, potem z instruktorami. Cały czas pod górę, na szczęście w pewnym momencie zostaliśmy uwolnieni od naszej drugiej (cięższej) ukochanej kłody. Po kilku minutach marszu dostaliśmy pozwolenie na rozbicie obozu wśród drzew, niedaleko szlaku.

6

Jak się okazało później (przy akompaniamencie gradu wybuchów i błysków) rozbicie namiotu nie było najlepszym pomysłem 🙂

7

Kilka minut później maszerowaliśmy dalej z myślą, że właśnie zaczął się, mimo ciągłych ciemności, nasz „nowy dzień”. Na szczęście kawałek dalej czekało na nas lepsze, osłonięte od wiatru, w miarę równe miejsce obozowe. Dostaliśmy czas na regenerację przed kolejnym dniem.

Nie pospaliśmy zbyt długo raptem około dwóch godzin. Po dość „wystrzałowej” pobudce, dostaliśmy małe karteczki do ręki. Gdy wytłumaczono nam o co chodzi, okazało się, że mieliśmy rozwiązać zadanie na nich zawarte w czasie zaledwie kilku minut. Zadanie polegało na rozszyfrowaniu hasła w oparciu o klucz który był po drugiej stronie kartki. Następnie szybkie pakowanie, karteczka do kieszeni (w razie gdyby instruktorzy zapytali o nią w późniejszym czasie) i udajemy się szybkim marszem za instruktorem do…No właśnie, nie wiedzieliśmy dokąd.

8

Doszliśmy do czerwonego szlaku, parę pompek, brzuszków i dostajemy informację, że nie jesteśmy już drużyną.Od tego momentu każdy działa na własną rękę.

9

Mamy wejść jak najszybciej na szczyt Ślęży, za dogonienie instruktora, który wyruszył 5min wcześniej jest nagroda. Za pozwolenie się dogonić instruktorowi, który dał nam 8 minutowe fory miała być kara. Każdy ruszył swoim tempem. Niestety tylko jednemu z nas udało się być na szczycie nim 2 instruktor nas wyprzedził.

10
11

Gdy wszyscy znaleźliśmy się na szczycie, przyszedł czas na rozpalenie ognia i śniadanie. Krzesanie ognia oczywiście było punktowane, mieliśmy na to 3 minuty po uprzednim zebraniu rozpałki. Udało się, większość rozpaliła. Przenieśliśmy i połączyliśmynasze małe ogniska w jedno duże. Czas na ciepłe śniadanie i ogrzanie zmarzniętego ciała.

12

Po krótkim odpoczynku każdy dostał mapę i wyznaczony punkt na niej. Mieliśmy się tam jak najszybciej udać, czy to idąc na azymut, czy po szlakach…nie ważne, miałeś się tam dostać. Wypuszczano nas w kilkominutowych odstępach. „Uroku” całemu zadaniu dodał deszcz, który zaczął padać, zaraz po tym jak wyruszyliśmy. Dystans nie był mały, ale każdy z nas trafił do celu.

Gdy już wszyscy dotarliśmy do miejsca na mapie, tam czekał na nas Maju, dowódca WORT.Wszyscy dotarliśmy mniej więcej w równych odstępach czasu. Gdy byliśmy w komplecie zostaliśmy zaprowadzeni  do Kamieniołomu. Tam czekała na nas miła niespodzianka z linami.

Wpierw musieliśmy zanieść nasze plecaki w wyznaczone miejsce. Każdy z nas otrzymał uprząż i lonże. Krótkie oględziny i zapoznanie ze sprzętem.

15
16

Kask na głowę, instrukcje do zadania i w drogę przez most linowy. Zadanie wymagało skupienia i równowagi. Następnie wspięcie z mostu na drzewo i nadanie meldunku MEDEVAC.

17

Radio trafia do worka, my z powrotem na most linowy i już przed nami kolejne zadanie wysokościowe. Tym razem pionowa ściana i zjazd na dół. Szybko też dowiadujemy się gdzie są nasze plecaki. Opuszczamy się na linie po ekwipunek. Po przewieszeniu go na naszą uprząż już swobodnie zjeżdżamy na dół.

18

Kolejne zadanie to ranny na dnie kamieniołomu. Czas na oględziny poszkodowanego i pomoc przedmedyczną. Diagnoza: upadek z urwiska, brak przytomności i złamana prawa noga.

19

Po zaliczeniu tego zadania czeka nas wspinaczka już z całym naszym sprzętem. Stopnie nie były trudne ale ciężar plecaka i śliska skała sprawiały ze trzeba było się trochę napracować. Po wyjściu na górę i zdjęciu uprzęży czeka nas sprawdzian z wiedzy.Pierwsza część z wiedzy o broni, amunicji, szykach. Druga to test logiczny i wiedzy o Formacji SGO. Gdy już wszyscy skończyliśmy zostaliśmy podzieleni na dwuosobowe grupy. Pierwsza: Niebieski i Żółty. Druga: Czerwony i Zielony. Oraz ostatni w jednoosobowej grupie Biały.

20

Na mapach które posiadaliśmy dostaliśmy nowe współrzędne punktu i wyruszyliśmy w drogę w pewnych odstępach czasu. Szybko znaleźliśmy wyznaczone skrzyżowanie na którym czekał instruktor przy którym musieliśmy zrobić kilka pompek i otrzymaliśmy nowe wytyczne: Dojść do skrzyżowania szlaków i następnie podążać czarnym szlakiem na zachód aż spotkamy instruktorów. Droga się dłużyła, po trudach selekcji myśleliśmy ze to już koniec naszych zmagań jednak za zakrętem czekała na nas zasadzka.

21

 

Zostaliśmy zmuszeni do odrzucenia ekwipunku i szybkiego biegu pod górę, gdzie nas związano i zasłonięto oczy. Staliśmy pochyleni  z rękoma związanymi z tyłu i nie wiedzieliśmy co nas czeka. Gdy pierwsza grupa się oddaliła zielonemu udało się uwolnić ale po pościgu został zatrzymany i wrócił na miejsce. Po chwili zaprowadzono nas nad krawędź skarpy, zdjęto przepaski z oczu i kazano nam biec czarnym szlakiem. Zostaliśmy postraszeni ze będzie ścigał nas patrol i jeśli nas dogoni to wrócimy tu ponownie na dłużej. Na miejsce zbiórki pierwsi dotarli: Czerwony i Zielony po odpompowaniu swojego usłyszeliśmy ze to już koniec naszych zmagań. Niebieski i Żółty mimo ze wybiegli pierwsi to przeczekali w ukryciu przed patrolem. W konsekwencji czego Czerwony i Zielony ich wyprzedzili.

Na zakończenie wszyscy spotkali się w miejscu rozpoczęcia, gdzie odbyła się ostatnia zbiórka, podziękowania i oficjalne zakończenie selekcji.

opracował :
– Kocur
– Kuba
– Max