Formacja SGO

20170114 Ćwierćmaraton komandosa – relacja SGO Gdańsk (Iwona)

W dniu 14 stycznia 2017 roku w Czarnem już po raz trzeci odbył się Ćwierćmaraton Komandosa – III Bieg Przełajowy o Puchar Prezesa OSP m. Czarne „Czarno to Widzę”. Jest to pierwszy z biegów wchodzących w skład tzw. „Szlema Komandosa”. Bieg organizowany po raz kolejny przez Ochotniczą Straż Pożarną w Czarnem, miejscowy zakład karny, Wojskowy Klub Biegacza „Meta” w Lublińcu, 52 batalion remontowy w Czarnem, Komendę Powiatową Policji w Człuchowie oraz przedstawicieli miasta jak i miejscowych szkół oraz ich uczniowie.

Wśród startujących pojawili się żołnierze Wojska Polskiego, policjanci, funkcjonariusze służby więziennej, straży granicznej, strażacy, funkcjonariusze Straży Miejskiej oraz cywile. Ponad 11 kilometrowa w tym roku trasa ( a powinno być 10,550 km) zmagań zawodników przebiegała tak jak i podczas wcześniejszych edycji przez tereny okalające poligon wojskowy w Czarnem, wiodąc zawodników przez ścieżki i dukty leśne, a w początkowej i końcowej fazie przez centralne ulice miejscowości Czarne.

DSC_0041

DSC_0052

DSC_0067

Zasady są proste, pełne umundurowanie, buty taktyczne z wysoką cholewką co najmniej 8 cali oraz plecak o określonym rozmiarze,  ważący nie mniej niż 10 kilogramów. Limit czasu 2 godziny. Niemniej jednak niektórzy, a nawet wielu uczestników zdawałoby się nie do końca zapoznało się z regulaminem biegu, bądź też celowo minęło się z jego postanowieniami. Na trasie spotkać można było wiele osób w obuwiu jak to można ująć „nawet nie leżącym” koło butów taktycznych, nie mówiąc już o wysokości cholewki albo  wymiarach niektórych plecaków, który powinien mieć co najmniej 30×45 cm. Grono uczestników natomiast posiadało znacznie mniejsze plecaki. Niepokojące jest to, że regulamin w żaden sposób nie jest egzekwowany przez organizatorów, ale nie będziemy się na tym więcej rozwodzić. 🙂

Dla wyjaśnienia, Ćwierćmaraton Komandosa,obok Półmaratonu Komandosa i Maratonu Komandosa  tworzy tzw. Szlem Komandosa. Jest to powiedzmy taki bieg na rozgrzewkę, na sprawdzenie „z czym to się je”, a trzeba przyznać, że ciężar 10 kilogramów na plecach robi swoje, nawet na tak krótkim dystansie. Z każdym kilometrem staje się coraz cięższy i mniej wygodny o ile można mówić o jakiejkolwiek wygodzie w takich okolicznościach.  Ja w biegu tym uczestniczyłam po raz drugi, tak samo jak po raz drugi zamierzam zrobić wymieniony szlem. Cieszy mnie, że w tym roku nie byłam tam „sama”, a dołączyli do mnie Lewy z SGO Poznań, z którym biegałam już w ubiegłym roku na Biegu o Nóż Komandosa, zaliczającym się do drugiego ze szlemów komandoskich (ale o tym innym razem) i na Maratonie Komandosa. Oboje znaliśmy już uciążliwość tych 10 kilogramów na plecach podczas biegu. Po raz pierwszy w Ćwiartce pobiegli w tym roku Yakuza i Gudek z SGO Gdańsk oraz Yakuza Senior. 🙂

received_1470908096283000

_20170114_161722

Pierwszy z nas na mecie zameldował się Lewy, kilka minut po nim Yakuza Senior (niezły dzik :D), niedaleko za nim Yakuza, ja i Gudek. Odczucia jakie towarzyszyły nam po biegu? Wszystkim podobała się trasa, jak i w ubiegłym roku pokryta śniegiem, zmarznięta, a przez to trochę nierówna, ale przebiegająca tymi pięknymi wolnymi od spalin, smogu i dymu terenami (ja dzisiaj podczas miejskiej przebieżki nawdychałam się smogu za wszystkie czasy). Niezbyt wymagająca jeżeli chodzi o jej ukształtowanie, ale i tak „dająca w kość” z racji dość dużej warstwy śniegu i wspomnianych zmarzniętych nierówności. Co do jej długości, no cóż. Miała być o prawie kilometr krótsza, więc był niewielki problem z przedwczesnym finiszem, ale przyznajmy się nie jesteśmy zawodowcami i nie pojechaliśmy tam po medale ze szczerego złota :), a miło i dobrze spędzić czas  trochę się przy tym umęczyć.

DSC_0086

DSC_0090

DSC_0092

Sam start biegu nastąpił z prawie pół godzinnym opóźnieniem, ale w dużej mierze spowodowane było to zapewne zbyt późnym przybyciem zawodników po odbiór pakietów, a należało jeszcze zważyć plecaki, więc nie czepiajmy się za bardzo. 🙂 Czas ten został przeznaczony na rozgrzewkę, do której zaprosiły uczestników biegu przesympatyczne instruktorki fitness, więc nie zdążyliśmy nawet zmarznąć. Jak dla mnie na mecie zabrakło jakiegoś napoju, tak by uzupełnić płyny, ale za to chłopaki mówili, że posiłek po wynagrodził im ten brak, a trzeba przyznać, że dla mięsożerców organizator się postarał. Solidna porcja kaszy gryczanej, mięsiwa w sosie, ogórki kiszone i wyśmienity smalec. Ja musiałam się zadowolić pączkiem, a raczej dwoma. Też dobrze. Tylko ta płatna herbata, ech. Jakby nie patrzeć, bieg był bardzo udany. Fantastyczna atmosfera, piękna pogoda, czego chcieć więcej? Może tylko więcej gry fair play i szacunku dla siebie nawzajem. A co dalej? Już 04.02.2017 roku lecimy do Warszawy na Półmaraton Komandosa. Niestety tylko ja i Lewy, ale i tak uważam, że to nader dobra reprezentacja. Nie jestem już sama. 🙂

Iwona