Formacja SGO

20170211 GF Point PRO – II miejsce SGO (relacja Rogu)

Rudawy Janowickie, Kolorowe Jeziorka, ruiny zamku Bolczów. Piękne miejsce….     Chyba, że masz na sobie 19kg wyposażenia i przed sobą ponad 30 kilometrów do przejścia!! Zapraszam do lektury, w której postaram się przybliżyć jak wyglądała edycja GF Point 2017 moimi oczami.

Wspomniane oczy trasę GF Point oglądały po raz trzeci z rzędu. Pierwszy raz startowałem w kat. Team gdzie łączonym zespołem SGO Gdańsk i SGO WORT zajęliśmy 2 miejsce! Taki debiut bardzo zaostrzył mój apetyt na zwycięstwa. Następny rok jednak poczęstował przysłowiową łyżką dziegciu, gdzie startując ponownie w kat. Team łączonym zespołem SGO WORT i SGO Poznań straciliśmy jednego z zawodników ze względu na problemy zdrowotne.

I jest! Rok 2017 i moje postanowienie startu indywidualnego w kat. Professional . Chciałem spróbować swoich sił w walce z własnymi słabościami. Ci co startowali na takich dystansach wiedzą jak to jest czuć „po co ja tu przyszedłem” „trzeba było w domu siedzieć” a nie ma wtedy obok kolegi, który kopnie w dupę i ryknie pobudzając ukryte pokłady energii niczym w filmikach motywacyjnych. Do brzegu…. Kat. Professional to zupełnie inna bajka. Ten rok ponownie zorganizowany był w rejonie Rudaw Janowickich co postrzegam jako duży plus, bo teren jest więcej niż optymalny do takich eventów. Są momenty gdzie można biec, a są też takie, że człowiek prosi niebiosa o siłę i przeklina, że nie brał więcej magnezu co uchroniło by go przed skurczami podczas stromych podejść. Organizator spisał się jak zawsze, ale by nie była to laurka to powiem też o paru aspektach, które nie tylko ja zauważyłem, ale o tym za chwilę.

Piątkowy wieczór. Sala gimnastyczna szkoły w Marciszowie. Cisza, spokój. Nie licząc oczywiście około 300 ludzi wyglądających jakby szykowali się na wyjazd misyjny. Rejestracja, oglądanie replik, będących nagrodami dla zwycięzców i mentalne przygotowanie do startu. Ekipa SGO kolejny raz wystawiła sporą reprezentację. Swoich zawodników mieliśmy w każdej kategorii. W profi razem ze mną startowali Nox i Green z SGO WORT oraz Beton i Steve z SGO Śląsk. W nocy startowała kat. Team, także wieczór dla mnie minął bez większych emocji. Poranek. Rzut oka na zegarek… uff nie zaspałem 😀 wszyscy krzątają się pakując i próbując nie zdeptać zawodników z kat. BASIC, którzy startowali godzinę po nas i jeszcze próbowali złapać morfeusza za szlafrok 😉 Wyjście przed szkołę briefing  i pakowanie do autobusów, gdyż start odbywał się z Rudaw. Jak zawsze ze sobą trzeba było mieć plecak minimum 10kg, replikę min 2,5kg i kamizelkę min 2kg. Tak zapakowani na starcie dostaliśmy mapy i 3… 2… 1… POSZLI!! Ehh jakby ktoś to zobaczył to nie zorientował by się, że to zawody, bo każdy najpierw szybko patrzył na mapę aby obrać optymalną drogę także dynamika startu jak na zawodach ślimaków ale po chwili azymut i bieg. Wyrwałem by  wypracować przewagę od początku bojąc się też by się nie „spalić”. Po kilometrze zorientowałem się, że jestem 3 a dwójka przede mną to wspomniani wcześniej Green i Beton. Równe tempo, prosta droga, powoli wyprzedzam kolegów. Pierwszy punkt, wpadam z Greenem prawie równo , a tam na dzień dobry pompki do zrobienia. Spoko. Szybko zaliczone i w drogę.

Prowadzący w zawodach gdzie są elementy orientacji ma gorzej, bo musi szukać trasy a reszta leci po prostu za nim. Postanowiłem przycisnąć i zgubić pościg. Zadziwiająco szybko mi się to udało. Co się później okazało to dlatego, że przez pomyłkę, albo chwilowe zaćmienie euforią obrałem trasę inną niż wszyscy. Sama trasa to była walka z własnymi słabościami, bo przewyższeń terenu i różnorodności zadań nie było końca. Gunfire zadbał by zawodnicy się nie nudzili na punktach. Była ostra strzelnica, była sprawnościówka na czas, element wspinaczki ze zjazdem na po linie w okolicach Lwiej Skały ( do teraz jestem przekonany, że śmignęli mi tam Timon i Pumba 😉 ) walka ASG i to co nie tylko mnie zirytowało testy…. Wszystko ok, gdy są tematyczne i są np. dwa. A tym razem były bodajże 4, gdzie 3 były wokół tematu ASG i ogólnowojskowe, ale jeden „o sadzonkach” jak później wiele osób parafrazowało to było przegięcie. Pytania typu „jeden hektar lasu w ciągu stu lat zatrzyma xxxx pyłów z powietrza” w xxxx wstaw poprawną odpowiedź a,b,c,d (Treść pytania była delikatnie inna, lecz w tym charakterze). Można by powiedzieć, że pytania dla wszystkich były takie same, lecz wg mnie wprowadzały element losowości, bo kary za niepoprawne odpowiedzi ważyły o końcowych wynikach.  Punkty były rozłożone w taki sposób, że nie było optymalnej trasy. Przynajmniej tak mi się wydawało, gdy planowałem swoją. Z tropu zbiło mnie trochę to, że na 4 punkcie od końca usłyszałem „ o z tej strony jeszcze nikt nie przyszedł” 😀 i teraz pojawia się myśl „jak zrobiłem błąd w nawigacji i cały wysiłek na nic, to na mecie klęczę na grochu” 😉

Jednak uparta ze mnie bestia. Trzymałem tempo do samego końca. Po dotarciu do mety oddałem numer, usłyszałem, że na odpoczynek do Sali muszę wejść innym wejściem co wzbudziło we mnie ogromną nienawiść. Oczywiście tylko chwilową, bo spowodowaną po prostu zmęczeniem. Ogromnym zmęczeniem, które spowodowało nawet to, że zapomniałem odłożonych na bok kijków gdy ściągałem buty, by wejść na salę. Całokształt jednak się opłacił, w tym roku 2 miejsce!!! Czyli cel osiągnięty. Czasowo dotarłem jako pierwszy z dużą przewagą, ale miałem więcej karnych minut niż drugi zawodnik.

Podsumowując przydługą relację. Zawody GF Point są jedną z lepie zorganizowanych imprez w jakich miałem okazję brać udział. Ilość sponsorów, wolontariuszy i zaangażowania organizatora powoduje, że wszystko wygląda po prostu żywo i atrakcyjnie. I pomimo, że wiele osób będzie narzekało na rodowód ASG to mając doświadczenie z wielu zawodów militarnych, że poziomem przewyższa nie jedne z nich. Polecam każdemu się spróbować ze sobą i do zobaczenia na szlakach!

 

Relacja: Rogu (SGO WORT)

Zdjęcie: wmasg.pl