Formacja SGO

20120628 Kaszubski Kaper – VI miejsce Mario (SGO Gdańsk)

Kaszubski Kaper – wg. moich odczuć najcięższy z biegów, w których brałem udział. Wynikało to z kilku powodów: – po pierwsze był to pierwszy bieg w ogóle (w tym na orientację), w jakim brałem udział,

                                – po drugie zabójczy dystans dla „laika” biegacza (miesięczny trening przed biegiem w postaci 5-7 km dziennie na tak długi dystans niewiele daje),

                                – po trzecie miałem ze sobą tylko dwie 0,5 l butelki napoju izotonicznego i 4 małe snickersy (połówki zwykłych). Już po biegu dowiedziałem się, iż w związku z tym wszyscy (w tym organizatorzy) patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Pozostali uczestnicy biegu mieli plecaczki z wyżywieniem i napojami, camelbaki itp.

                                – po czwarte był to bieg ze stacjami sprawnościowymi takimi jak: wspinanie się 5 m po drabince speleo, strzelanie do celu z broni pneumatycznej, bieg 3 km w wodzie do pasa, przeprawa kilkadziesiąt metrów przez bagna, pływanie kajakiem kilkaset metrów, wspinanie się po linie na wysokość 5m, nie wspominając już o czołganiu się pod zasiekami.

Było ponad 50 uczestników z kolejnymi numerami – startowaliśmy, co dwie minuty po kolei – biegłem z numerem, 43 więc do pierwszego zawodnika miałem 86 minut „zaległości”. Pierwsze 10 kilometrów przeleciało jak z bicza i pod koniec tego dystansu mijałem biegaczy z numerami 28 i 26. Wtedy dołączył do mnie kolega z nr, 41 (który nota bene wygrał bieg) i razem biegliśmy kolejne 10-15 km razem. Po tym dystansie niestety zostałem w tyle – dało znać o sobie słabe zabezpieczenie w płyny. Jakby tego było mało, nie wziąłem ze sobą kompasu i niestety gdzieś na trasie posiałem daną mi przed startem mapę. Prawdopodobnie wypadła przy jedynym punkcie uzupełnienia wody.

Po kolejnych kilku kilometrach dogoniłem biegaczy z nr 8 i 9 i pomimo zmęczenia moje samopoczucie bardzo się poprawiło – niezły czas pomyślałem. Było to dwóch młodych ok. 20 letnich chłopaków, którzy postanowili biec razem. Jeden z nich sam zaoferował się, iż pożyczy mi mapę, ponieważ oni i tak biegną razem a ja leciałem do przodu. Byłem im za to bardzo wdzięczny, tym bardziej, że poczęstowali mnie tez jakimiś ciastkami, co choć na trochę dodało mi sił. Ok. 35-40 km przyszło zwątpienie i chwilowe osłabienie organizmu (nie wziąłem ze sobą telefonu i to być może mnie uratowało), byłem już tak wyczerpany, że przez chwilę pomyślałem by zadzwonić po żonę by mnie odebrała z trasy. Całe szczęście była to tylko krótka chwila, wziąłem się w garść i biegłem dalej. Niestety tempo wyraźnie spadło i już przed kajakami biegłem znowu z moimi dwoma młodymi przyjaciółmi.

Po drodze dołączyło do nas jeszcze kilku uczestników biegu i nasza grupa liczyła ok. 10 osób. Jako anegdotę dodam, że kilku uczestników wyprzedało naszą grupę dwa-trzy razy – wychodziła umiejętność nawigacji w terenie. Nawet zwycięzcy zdarzyło się zgubić drogę i po 30 min., od kiedy się rozstaliśmy ponownie mnie dogonił. W niezmienionym składzie grupy dobiegliśmy (czy raczej doszliśmy) do mety. I tu okazało się, że miałem szósty czas, co uważam za duży sukces. Przyszła też pewna refleksja – ostatnie kilka kilometrów praktycznie szliśmy (nie biegliśmy) a wiem ze miałem jeszcze trochę sił i mógłbym biec, ale pomyślałem, że pewnie i tak jestem już daleko w tyle. I być może ta moja zrezygnowana postawa i brak woli walki do końca była przyczyną, że nie udało mi się stanąć na podium, bo strata do 3 miejsca wyniosła tylko kilkanaście minut – jak dla mnie do odrobienia. No cóż – nauczka na przyszłość.

Następny tydzień po biegu czułem się tak, jakby wjechał we mnie na pełnej prędkości pociąg towarowy: zakwasy, poobcierane uda, pozrywane paznokcie u nóg. Mój chód w następnym tygodniu po biegu wyglądał niczym chód marynarza podczas sztormu, co nie uszło uwagi moim współpracownikom w biurze, którzy nie wiedzieli, że brałem udział w tak morderczym biegu.  Jednakże satysfakcja ogromna tym bardziej, że byłem jednym z najstarszych uczestników biegu (dobiegam 40-ki).

Więcej o biegu:

https://667705.ga/ekstremalny-rajd-przygodowy-kaszubski-kaper/

Relacja: Mariusz (SGO Gdańsk)

Awatar użytkownika